Któregoś dnia spróbowałam nie myśleć o tym co było i nie zamartwiać się o to co będzie. Usłyszałam ciszę. Poczułam spokój. Zauważyłam Słońce i piękny horyzont. Dostrzegłam innych ludzi. Zaistniałam. Znalazłam się w stanie, który odkładałam zawsze na kiedyś. Kiedy skończę studia, nie, to nie było wtedy. Kiedy znajdę pracę marzeń, kiedy założę rodzinę, kiedy objadę świat dookoła... To kiedyś nie następowało i nie nastąpi... Bo zapomniałam o TERAZ

piątek, 19 maja 2017

Przytulaśnego weekendu :)


środa, 10 maja 2017

Deszczowy maj

Chyba nie będę się tutaj zbytnio rozpisywała nad pogodą, jaka ostatnio nas zaszczyca :P
W końcu ostatnio to temat numer jeden, bo kto widział grad, śnieg i mnóstwo deszczu, w miesiącu Zakochanych?

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Więc i ja cieszę się z tulipanków, które mam w domu :)

Zawsze to odrobina wiosennej wiosny, takiej jaka powinna być naprawdę :)



PS. Tak, w końcu znowu mam aparat :)
ale chyba wyszłam z wprawy bo na żadnym plenerze, sesji jeszcze nie byłam.
Czuję wielką nieśmiałość względem ujawnienia tego, czy coś jeszcze potrafię sfocić :)

sobota, 31 grudnia 2016

2016/2017

W tym roku, życzę Wam wszystkiego, co ... sami sobie życzycie :)








W 2016 roku było:

Jak było, właśnie :) Gdy ktoś się pyta, co słychać - odpowiadam - dobrze, po staremu, lub dobrze, powoli do przodu.
Ale z perspektywy roku... hihi noooo jest się czym pochwalić :p

W końcu z Mężem zarzuciliśmy kotwicę. Tak, już na swoim i jeszcze żaden talerz nie poszedł w złości na podłogę.
Uczymy się siebie nawzajem. Jeszcze bardziej podziwiam mojego Męża za cierpliwość jaką mnie obdarowuje, mądre słowa, nawet jak już jest w piwnicy, a ja nad nim stoję i filozofuję :P Za to, że jest sobą i mi pozwala być sobą. Za to, że nawet zjada schabowego z makaronem, który miał być kurczakiem. Za to, że mnie wspiera i motywuje. Za to, że w jego oczach widzę Miłość - nie musiałby mi tego mówić, bo ją czuję, ale i tak mnie o niej zapewnia :)

Wiem, że razem jesteśmy w stanie wiele przejść, zrealizować wiele celów - dosłownie i metaforycznie. Tak, w tym roku, spontanicznie przeszliśmy (na własnych nogach) prawie 40 km, by przejść przez wydmę Czołpińską, zobaczyć nieziemską plażę, a później wracać prawie przeklinając pod nosem nasz pomysł. Bo zamiast romantycznego spaceru plażą przez ponad 15 km, nie mogliśmy się doczekać, kiedy dojdziemy do celu.

Tak, w tym roku zrobiliśmy wspólnie prawie 300 słoików kompotu czereśniowego. Po co? Nie wiem. Tyle wyszło :P 
Tak, w tym roku przez długi czas, dopieszczaliśmy nasz domek - malowanie ścian, lakierowanie łóżka, robienie czegoś z niczego, by było gdzie powiesić ubrania, na czym zjeść śniadanie :) 
Udało nam się wyjechać w Bieszczady, znowu zastanawiając się czemu tak, a nie inaczej, szczególnie wsiadając w Rzeszowie do autobusu, w którym gasł silnik na każdych światłach i przystankach - i tak przez ponad 3 h. 

I w tym roku testowaliśmy życie bez telewizora. Tak, da się tak żyć. Radiowe audycje, książki, wspólne rozmowy, modlitwa. Dzięki temu patrzymy na siebie, a nie przed siebie :)

Nauczyłam się:
trochę gotować - już nie pamiętam kiedy robiłam spaghetti :P

rozmawiać, mimo złości lub żalu - by druga osoba nie musiała się domyślać
nie poddawać i powoli dążyć do celu
szukać sposobów, a nie powodów
chyba jeszcze lepiej słuchać
pić wodę niegazowaną :P
omijać czekoladę szerokim łukiem - coraz częściej :P

Życzę sobie:
więcej ufności

więcej wiary
więcej zorganizowania :P
aaa, i tego by moja firma w trzecim roku nie poddała się wysokim składkom, ale dalej trwała i się rozwijała :)
no i oczywiście jeszcze większej MIŁOŚCI :)

piątek, 18 grudnia 2015

Zima, zima ohoho

O siódmej ciemno, o piętnastej ciemno
Prawie cały czas jest ciemno
Może jak nie jest pochmurno, to tu na Ranczo, ciemność jest zaletą.
Jeszcze nigdzie tak pięknych i wyraźnych gwiazd nie widziałam.
I Drogi Mlecznej, bo ten jasny pas na czarnym niebie, na pewno musi być Drogą Mleczną.
Skoro mieszkam pod najpiękniejszym Nocnym Dachem na Ziemi, to czego mi brakuje?

Plecaka, pociągu, roweru, namiotu, zmęczenia, odpoczynku po zmęczeniu...
Czemu ja tak narzekam, skoro średnio raz w miesiącu obracamy prawie 400 km, by spotkać się z moimi bliskimi?
Dupki wygodne się zrobiły. Wsiadamy w auto, jedziemy, dużo jemy, wracamy, znowu jemy :)
A czas śmiga nieubłaganie...
Chętnie bym go zatrzymała. Na przykład w Tatrach, bo mi za nimi tęskno. Tak jak też moje myśli krążą coraz częściej wokół Camino de Santiago.
Chyba naprawdę muszę kupić mojemu Mężowi puszkowane piwo i po jego opróżnieniu zacząć odkładać na chociaż niewielką wyprawę :)
Tylko jak to zrobić, skoro od 3 miesięcy prawie nie obracam gotówką, bo najbliższy bankomat jest prawie 10 km stąd? :P

Już ja coś wymyślę :)



czwartek, 3 grudnia 2015

Szukanie motywacji

Im bliżej końca, tym trudniej czasem zebrać się w sobie do działania.
Tym bardziej człowiek czuje się zmęczony. Po prostu się nie chce.

Jak temu zaradzić?
Metody są dwie:
Zacisnąć zęby i robić to co do zrobienia jest, nie licząc się z efektami ubocznymi  (zmęczeniem, niewyspaniem, rosnącą presją).

Pomyśleć o tym z większym dystansem. Może za dużo od siebie oczekujemy? Może chcemy wszystko zrobić zbyt idealnie i koniecznie na wczoraj?
Szukanie dodatkowej motywacji, by działać jeszcze więcej niż doba ma godzin, mija się z celem.
Wsłuchaj się w swoje wnętrze. Czy chcesz, by realizacja planu przyniosła Ci satysfakcję? A droga, którą idziesz do mety uszczęśliwiała Cię? Zmień z Muszę, na Chcę. A Chcę rozpracuj na JAK CHCESZ?

Czasami warto napić się pysznej kawy, posłuchać ulubionej muzyki i w międzyczasie wykonać plan, który krok po kroku będzie zbliżał nas do sukcesu.
Naprawdę - większość naszych działań możemy zdefiniować jako przyjemne z pożytecznym :)
Tylko potrzeba trochę kreatywnego wysiłku z naszej strony.
A później już będzie tylko z górki :)

Łapcie energetyczny kawałek :)


piątek, 20 listopada 2015

2 miesiące

To już 2 miesiące jak mieszkam na Ranczo :)
Można powiedzieć, że powoli uczę się "wiejskiego" życia. Ale nie jeszcze pełną gębą, bo nadal nie prowadzę samodzielnego gospodarstwa domowego.
Niby dzień za dniem, a jednak można tutaj

nauczyć się jeszcze bardziej cieszyć ze wszystkich drobiazgów
przestać tęsknić za miastem
być pod wrażeniem niezwykłych widoków na zwyczajnym spacerze z piesełami
i przez przypadek znaleźć się o kilka metrów od przebiegającej przez dróżkę łani
obserwować przyrodę, która mimo późnego listopada nie zamierza jeszcze kłaść się do snu
spotkać w swojej piwnicy nietoperza
nauczyć się robić kiszoną kapustę, albo przepyszne gołąbki
nauczyć się organizować sobie czas bez prądu

niby dzień za dniem, nic wielkiego się nie dzieje
a jednak, jakoś fajnie mi tutaj :)

niedziela, 8 marca 2015

Ups

No właśnie ups...
Ostatni post tutaj napisałam 2 miesiące temu :(

Ten czas leci coraz szybciej
Wiele spraw się wyklarowało, ale przyrasta również więcej obowiązków :)
Moja głowa jest zajęta
firmą, którą założyłam 3 miesiące temu i jakoś powolutku kula się do przodu,
remontem domu, w którym mamy zamieszkać po ślubie (jak się zdąży na czas)
i weselem, bo to już za pół roku, a ja na pytanie, czy mam już sukienkę odpowiadam - nie... ale wiem jaka mi się podoba :P
Za to powolutku poszerzam swoją wiedzę na temat kafelek podłogowych, renowacji mebli, a także amatorskiego urządzania wnętrz typu "coś z niczego", bo najlepiej byłoby wszystko urządzić z odzysku

Hmmm, wydaje się, że marudzę
Pewnie od czasu do czasu tak,
Bo do kucharki i krawcowej dzwonię już od dwóch tygodni i nie mogę sięgnąć telefonu
bo po wycenę okien idę trzeci tydzień
a inne rzeczy robię już od kilku miesięcy ---- tak, wiem dobry plan i do dzieła, ale wiecie jak to jest,
no wiecie prawda? Myślenie pół życia - działanie pięć minut :D

Mimo tych wszystkich zaległości, mimo długiej listy rzeczy kolejnych, które mnie czekają, lub sobie sama wymyślę, bo przecież mam jeszcze tyyyleee marzeń i pomysłów

Jestem szczęśliwa.
Czuję, że jestem we właściwym miejscu,
Czuję, że wszystko dzieję się we właściwym czasie

I co jest najzabawniejsze dla mnie samej?
Ta rutyna, ta normalność życia, ta codzienność, której kiedyś się tak bałam, którą uważałam za nudę, za klęskę
To wszystko, wywołuje u mnie spokój.
A jednak się da :)

Czy to już oznacza starość? :D
A na dobranoc wrzucam Wam utworek :)
Prawda, że nadawałby się na pierwszy taniec? ;)